Był zafascynowany Wschodem i tym, ile można tam zarobić
Uważam, że sędziego Szmydta podstawiono do Ministerstwa Sprawiedliwości i na bieżąco zadaniowano. Jest zdolny do bycia szpiegiem – mówi były wiceszef MS Łukasz Piebiak.
Czy zaskoczyła pana informacja o tym, że sędzia Tomasz Szmydt zwrócił się o opiekę i ochronę do władz Białorusi?
Zapewne to ja pana zaskoczę, bo moja odpowiedź brzmi: nie. Gdy go poznałem, wykazywał się pewną – powiedzmy – niestabilnością, a niedługo przed zerwaniem z nim kontaktów dowiedziałem się o jego ponadprzeciętnym zainteresowaniu Wschodem.
Co ma pan na myśli?
Niestabilność dotyczyła jego sfery emocjonalnej. Czasami zachowywał się dość nieprzewidywalnie, ale kładłem to na karb jego problemów małżeńskich, o których wspominał współpracownikom i co do mnie docierało. Później dowiedziałem się, że był wręcz zafascynowany Wschodem. Wiele opowiadał o możliwościach biznesowych w Rosji, na Białorusi, w Ukrainie czy w Kazachstanie. Interesował się tym, jak można robić interesy w tych krajach i ile można zarobić w postsowieckim świecie.
Nie zapaliła się panu wówczas żadna lampka? Że coś jest nie tak, kiedy sędzia wykazuje tak duże zainteresowanie prowadzeniem biznesu i to poza krajem?
Teraz łatwo jest mówić, że to powinno wtedy wzbudzić podejrzenia. Ale trudno od razu podejrzewać kogoś o współpracę ze służbami obcego państwa, bo marzy o zrobieniu tam...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta